Film Jona Favreau to zabawna opowieść o miłości do gotowania. Jest smacznie, lekko i niezwykle przyjemnie. Obowiązkowa pozycja w menu każdego kinomana i miłośnika kuchni.

Carl Casper (Jon Favreau) jest szefem kuchni prestiżowej restauracji w Los Angeles. Pracuje z prawdziwą pasją, a każda przygotowana przez niego potrawa to kulinarne dzieło sztuki. Pomimo kilkunastoletniego stażu, wciąż ma w głowie nową wizję dań i wiele pomysłów na ulepszenie menu. Jego swobodę blokuje jednak właściciel restauracji (
Dustin Hoffman), w której pracuje. Riva uważa bowiem, że trzeba stawiać jedynie na sprawdzone danie i nie pozwala Carlowi na improwizację. Pech chce, że tradycyjne menu nie przypada do gustu popularnemu blogerowi kulinarnemu (Oliver Platt), który zarzuca Casperowi rutynę i nudę w kuchni. Między kucharzem a krytykiem rozpoczyna się prawdziwa wojna, która zgodnie z dzisiejszymi trendami, rozgrywa się na
Twitterze.
Obraz Jona Favreau, w którym zagrał główną rolę, napisał scenariusz, stanął za kamerą oraz wyprodukował go, to sprawnie zrealizowana historia o prawdziwym powołaniu. Jak przyznaje sam Carl, nie był on dobrym mężem, nie jest najlepszym ojcem, lecz potrafi gotować i chce oferować ludziom to, co wychodzi mu najlepiej.
Kuchnia to jego pasja i całe życie. A kiedy w foodtrucku pomagają mu Martin (John Leguizamo), przyjaciel, który odszedł z restauracji kilka dni po rezygnacji Carla, a także 11-letn syn, którego zaczyna lepiej poznawać, życie staje się naprawdę piękne.
W "Szefie" wszystko jest doskonale wyważone i doprawione. Ekipa aktorska, którą zebrał Favreau, spisała się wyśmienicie. Favreau, Vergara oraz Leguizamo są naturalni i wiarygodni, a dialogi naprawdę zabawne. Smaczku dodają też bezbłędne nawiązania do mediów społecznościowych, z których przecież korzysta każdy z nas. Muzyka w filmie wpada w ucho, a kubańskie kanapki, które serwują bohaterowie wyglądają nieziemsko.
Najnowsze dzieło Favreau to idealna propozycja na letnie wyjście do kina. A po filmie obowiązkowa dobra kolacja!